Trudne błogosławieństwo

Trudne błogosławieństwo



To skóra koźląt pomogła Jakubowi upodobnić się do Ezawa

Jakub i Ezaw szybko przestali być chłopcami i stali się mężczyznami. Przysłowie powiada „małe dzieci, mały kłopot. Duże dzieci, duży kłopot”. Choć pewnie nie zawsze tak jest, to prawdziwości tych słów doświadczyli Rebeka i Izaak.
Wszystko zaczęło się od Ezawa. Jego serce przeszyło gwałtowne uczucie. Miłość splatała się z namiętnością. Nikogo nie pytał o zdanie. Postawił rodziców przed faktem dokonanym. A może nawet postąpił wbrew ich woli.

Z rodu Chetytów
Fakt faktem, iż sprowadził do swego domu kobietę z rodu Chetytów. Jak gdyby tego było mało zdecydował się na drugie małżeństwo. Prawo starożytnych tego nie zabraniało, ale i tym razem żona Ezawa była Chetytką. Izaak i Rebeka pamiętali początki swego małżeństwa. Nie chodziło nawet o to, że decyzje zapadły poza nimi. Tak nakazywały rodowe zwyczaje. Zresztą zobaczyli, że Bóg i na tej drodze obdarza ludzi miłością. Rzecz była w czym innym. Oboje pamiętali troskę Abrahama, aby Izaak nie wziął za żonę żadnej kobiety z kraju, do którego przywędrował jego ojciec. Przecież jego ród miał dać początek nowemu ludowi, ludowi wiary w jedynego Boga. Ile troski i starania dołożył Abraham, by sprowadzić Izaakowi żonę z jego rodzinnej ziemi, kobietę pochodzącą z tego samego plemienia. Tymczasem im się nie udało tak pokierować życiem ich dziecka. Pierworodny syn zlekceważył swoje powołanie. Gorycz porażki trapiła ich serca. Postępowanie Ezawa zatruwało radość codziennych dni. Powoli, choć z bólem musieli godzić się z tym, że jego życie pobiegło innym torem. Jedynym wyjściem było uznanie własnej bezsilności. Uczynili, co mogli, by przekazać mu tradycje rodowe, jednak on nimi wzgardził. Pozostało uznać, że życie nie zawsze przebiega zgodnie podjętymi planami, choćby były one najświętsze, a ziarno trudu wychowania niekiedy nie przynosi spodziewanego owocu. Z dnia na dzień uczyli się tej prawdy, choć była ona bardzo bolesna.

Decyzja ojca
Postępowanie Ezawa pewnie budziło także zdumienie jego młodszego brata. Jak to możliwe, że ten, który pierwszy przyszedł na świat, któremu ojciec poświęcił tyle serca, postępował w sposób tak niegodziwy. A do tego jeszcze sprzedał swe pierworództwo. Dobrze, że choć o tym Izaak i Rebeka nie wiedzieli. Tu myśl Jakuba na chwilę zatrzymała się. Coś w głębi serca mówiło, że sam nie był bez winy, gdy wykorzystał sytuację. Ale jednocześnie czuł dziwne wezwanie, które zapowiadało jakąś tajemnicę, głos, którego Jakub nie umiał określić. Pamiętał opowieść o tym, jak chciał przyjść na świat jako pierwszy. Coś w sercu mówiło mu, że to właśnie jest jego miejsce. Pragnął go i czuł się do niego powołanym. Choć na mocy obietnicy brata mógł się uważać za pierworodnego, to jednak decyzja należała do ojca. Liczyło się jego błogosławieństwo. Bez niego umowa zawarta z Ezawem była pustą transakcją. Ale jak zdobyć to błogosławieństwo, skoro serce Izaaka od dawna skłaniało się ku Ezawowi. Dlaczego on gotów był mu błogosławić, skoro ten związał się z pogankami? Czy w takim razie Jakub pozostanie na straconej pozycji? Jeśli tak, to na co te niezwykłe narodziny.
Wszystko wydawało się być przesądzone w dniach starości Izaaka. Widział coraz słabiej. Czuł, że uchodzi z niego życie. Ciążył na nim jeszcze jeden obowiązek. Wskazanie swego następcy i przekazanie mu błogosławieństwa Boga. Był przekonany, że Bóg zdecydował przez kolejność narodzin jego dzieci. Poddał się temu prawu. Może miał nadzieję, że błogosławieństwo odmieni serce Ezawa i przywróci go tradycji rodu. Ciągle jeszcze pamiętał smak potraw przyrządzanych przez syna. Teraz poprosił go, by Ezaw upolował coś dla niego i przyrządził posiłek. Niech przypomni on dawny czas, niech obudzi serce syna, by błogosławieństwo nie poszło na marne.

Oszustwo Jakuba
Słowa Izaaka usłyszała Rebeka. Ona pamiętała inne słowa. Tajemnicę jaką objawił jej Bóg: „starszy będzie sługą młodszego”, „nosisz w sobie dwa narody”. To co miał zamiar uczynić Izaak przekreślało plany samego Boga. Postanowiła działać. Wiedziała, że słowa, przekonywania nic nie pomogą. Ona przygotuje potrawę dla Izaaka. Niech Jakub mu ją wręczy i otrzyma błogosławieństwo. Przecież dotknięty ślepota nie rozpozna, który z synów do niego podchodzi. Pozostało jeszcze przebrać go w szaty Ezawa i owinąć ręce koźlimi skórami, by Izaak dotykając Jakuba nie rozpoznał oszustwa. Wtedy przecież mógłby go przekląć, choć moc przekleństwa Rebeka gotowa była wziąć na siebie. Ojciec mimo wątpliwości nie rozpoznał całej mistyfikacji. Wypowiedział błogosławieństwo zapowiadające przyszłe losy syna. Życzył mu obfitości plonów. Zapewniał, iż będą mu służyć ludy. Złorzeczących mu spotka przekleństwo, a błogosławiący go doświadczą błogosławieństwa. Tak w tajemniczy i niezrozumiały sposób wypełniła się w życiu Jakuba zapowiedź Boga dotycząca jego życia. Wielu dziwią niezbyt moralne okoliczności jej spełnienia. Podstęp, kłamstwo, spisek. Okazuje się, że Bóg posłużył się ludźmi słabymi i ułomnymi. Nie szukajmy pośród nich ludzi bezgrzesznych.
To wydarzenie przypomina, że człowiek może wejść na wyżyny świętości tylko dzięki Bogu. Stąd niekiedy musi przejść długą drogę, by żyć zgodnie z Jego wolą. Ta zaś czasem objawia się w sposób niezrozumiały i nieprzewidziany. A może też jest i tak, że Bóg pochyla się nad ludzką słabością, by wyprowadzić z niej dobro. Rebeka bardzo chciała pomóc, by zrealizowało się słowo Boga. Działał tak, jak gdyby niedowierzała, że Bóg ma moc je zrealizować. Czy próbowała za wszelką cenę przeszkodzić, by błogosławieństwo spoczęło na synu, który zdradził swój ród? A może też istotną rolę odegrało uczucie szczególnej miłości, jaką darzyła Izaaka? Tego chyba do końca się nie dowiemy. Bóg ma prawo do swoich tajemnic. Dramat rozpoczął się natomiast po powrocie Ezawa. Rozdarte było serce oszukanego ojca i brata. Niestety błogosławieństwo zostało wypowiedziane, choć spoczęło na oszuście. Izaakowi pozostawało zapowiedzieć Ezawowi dramatyczny los życia na nieurodzajnej ziemi i walki z własnym bratem, któremu będzie musiał służyć, aż do czasu gdy zrzuci jego jarzmo ze swej szyi. W obliczu takiej perspektywy Ezaw był gotów zabić swego brata. W tej sytuacji Jakubowi pozostała jedynie ucieczka z domu rodzinnego.

Tekst i foto ks. Krzysztof P. Kowalik

Dwutygodnik Opiekun z 5.05.2014